Wiem, że ostatnio pojawiają się recenzje samych maseczek. Spowodowane jest to tym, że razem z siostrą nagromadziłyśmy ich sporą ilość, a teraz trzeba zużyć te zapasy. Dlatego na bieżąco dzielimy się z Wami naszymi opiniami.
Dziś maseczka w płachcie ze, sławnym już w kręgach kosmetycznych, śluzem ślimaka.
Po otwarciu saszetki, naszym oczom ukazuje się płachta nasączona wszystkimi dobrociami zawartymi w składzie maseczki. Muszę przyznać, że w dotyku jest troszkę obrzydliwa ( nie dotknęła bym nigdy ślimaka ), wyraźnie czuć pod palcami ten śluz.
Płachta bardzo dobrze przylega do twarzy, nie zsuwa się. Pozostały w saszetce płyn spokojnie starczy na wklepanie go w twarz i dekolt.
Po użyciu tej maseczki, skóra staje się zregenerowana, gładka oraz dobrze nawilżona a co za tym idzie zmarszczki są mniej widoczne.
Moja siostra - testerka poleca, ja może też się skuszę na nią ( troszkę przeraża mnie ten ślimak 😂 ).
Skład:
Zapraszam Was również na mojego Instagrama :)